niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 9


                                   



Wielka ucieczka - czyżby kolejny błąd ministerstwa ?

      Tak głosił nagłówek najnowszego wydania proroka codziennego. Hermiona szybko zapłaciła sowie za przesyłkę (6 sykli) i zaczęła wertować gazetę w poszukiwaniu artykułu. Długo nie musiała szukać. Tekst znajdował się pod zdjęciem Kingsleya. 

[Pewien urzędnik z ministerstwa, który pragnie zostać anonimowy podał wczoraj do wiadomości,
że parę dni temu doszło do masowej ucieczki z Azkabanu. Kilka godzin później sam minister również ogłosił to publicznie. Tylko czy nie zrobił tego aby za późno ? Prorok Codzienny uważa, że magiczne społeczeństwo powinno o tym wiedzieć jako pierwsze by w razie potrzeby móc się obronić.
Kingsley Shacklebolt, rozmawiając w swoim prywatnym gabinecie z dziennikarzami, potwierdził ucieczkę kilkorga więźniów pod  specjalnym nadzorem i już poinformował mugolskiego premiera o sytuacji.
"Niestety nasze umocnienia jak się okazało były za słabe i ci śmierciożercy dali sobie z nimi radę. Mogę wszystkich zapewnić, że poszukiwania trwają już od kilku dni i każdy auror jest odpowiednio przygotowany do każdej sytuacji." powiedział minister
Tylko czy to prawda. Może ministerstwo znowu nas oszukuje dając fałszywe poczucie bezpieczeństwa ?
Lista zbiegłych więźniów znajduje się na stronie 34. ]*

                                                          Rita Skeeter

      Koło dziewczyny usiadł Harry i zaczął czytać razem z nią artykuł. Kiedy miała przejść na stronę trzydzieści cztery, Wybraniec wyrwał jej gazetę i na własną rękę zaczął szukać listy przestępców.
- No nie, to się po prostu w głowie nie mieści...niemożliwe. - Mamrotał chłopak czytając gazetę.
- Co niemożliwe ? - Zapytała Ginny, która właśnie podeszła do ich stołu.
- Lepiej  go nie pytaj. - Ostrzegła Hermiona. - Jest w transie. Śmierciożercy uciekli z więzienia. - Dodała widząc pytające spojrzenie przyjaciółki.
- Jak to ? - Zapytała Ruda. - Przecież Kingsley mówił, że nie ma prawa dojść do tego.
- Mówił. - Powiedział Harry, który skończył czytać gazetę. - Wiecie kto uciekł ? Najwięksi zwolennicy Voldemorta. - Dodał. - Między innymi Rudolf Lastrange i Malfoy.
- O a ja wczoraj widziałam Draco jak szedł do McGonagall. - Przypomniała sobie Hermiona. - Chyba chciał się z powrotem zapisać.
- Draco ? - Zapytała z niedowierzaniem Ginny. - Od kiedy wy jesteście po imieniu ?
- Pomógł nam w wakacje. - Odpowiedział krótko Harry.
- Ten Draco, który chciał cię zabić ? - Rudowłosa była coraz bardziej zdziwiona. - Nie idę do Luny, już ona gada rozsądniej niż wy.
Pocałowała Harry'ego w policzek i poszła do stołu Ravenclawu, gdzie Luna czytała "Żonglera".
Hermiona już miała coś powiedzieć Potterowi, ale wtedy do Wielkiej Sali wleciało tysiąc sów. Poczta.
Ku zdziwieniu brunetki wylądowała przed nią mała sówka. Zwierzątko jednak mimo widocznego zmęczenia było bardzo zadowolone z wykonanej pracy. Do jej nóżki był przywiązany list.

      Kochana Hermiono
   Nie wiem jak wytrzymam jeszcze te parę miesięcy bez ciebie. Na początku trochę żałowałem, że nie pojechałem razem z wami, ale mam dla ciebie wspaniałą wiadomość. Znalazłem dom dla nas. Małe mieszkanie na pokątnej idealne dla dwójki młodych ludzi. 
   George powiedział, że pomoże mi w wyremontowaniu go. Będziemy mieli do dyspozycji dwa małe pokoje z kuchnią.  Mogłabyś napisać do swojego taty żeby wybrał się ze mną do jakiegoś mugolskiego sklepu po farby ? Wiesz, że ja sobie sam nie poradzę. Wyślij mi termin waszego wyjścia do Hogsmeade. 
   Bardzo mi was brakuje, a najbardziej Ginny. Dobra żartuje wiesz, że chodzi o ciebie. Kocham cię najmocniej na świecie i jeszcze mocniej tęsknie.
                                                                                      Całuje Mocno
                                                                                           Ron
PS. Pilnuj by Harry nie spędzał za dużo czasu z moją siostrą.

Hermiona była zszokowana. Co prawda w pozytywny sposób, ale zszokowana. Ron napisał, że znalazł mieszkanie dla nich, nie dla siebie.
Znalazłem dom dla nas.
Kochała Rona i nie wyobrażała sobie życia bez niego, ale nie wiedziała, że Ron, jej Ron naprawdę myśli o tym poważnie. Nigdy nie rozmawiali o przyszłości. Oprócz tego jednego razu w pokoju wspólnym po wojnie. Ale nigdy więcej. A tutaj takie zaskoczenie. Zupełnie się tego nie spodziewała. Nie spodziewana była też jej reakcja. Zamiast cieszyć się, że jej chłopak myśli o ich wspólnej przyszłości, ona się rozpłakała. Nie chcąc by Harry zobaczył jak płacze, Hermiona szybko wstała od stołu i skierowała się do wyjścia.
- Hermiono już idziesz ? - Zapytał zdziwiony Harry. - Zaczekaj chociaż weź swój plan lekcji.
Otarła oczy rękawem i wzięła od niego kartkę, a potem pędem rzuciła się w kierunku błoni. Po drodze wpadła na jakąś ślizgonkę.
- Przepraszam, przepraszam. - Zawołała brunetka.
- Uważaj jak lezież. - Powiedziała dziewczyna z domu węża. - Czemu beczysz ?
- N..n...nie twoja sprawa. - Zaczęła się jąkać Hermiona.
- Może i nie moja, ale nie lubię patrzeć jak ludzie płaczą.
- Jak to nie przecież jesteś ślizgonką.
- Nie wszyscy lubimy patrzeć na ludzkie cierpienie.
- No tak wy wolicie je zadawać, a potem uciekać, żeby uniknąć kary. - Hermiona nie kontrolowała słów.
- Nie wierzę, że przez chwilę chciałam ci pomóc. - Powiedziała ślizgonka z pogardą w głosie. - Za to wy gryfoni niby tacy szlachetni jak widać nie załatwiają wszystkiego honorowo, prawda ? - Rzuciła na odchodne.
Hermiona był zła. Była zła na tą dziewczynę, na Harry'ego, że za nią nie pobiegł, na Ginny, że woli towarzystwo Luny, na Rona, że nie pojechał do Hogwartu, na cały świat. Nie myślała w tej chwili racjonalnie. Myślała tylko o jednym. Złości. Kiedy dobiegła w ustronne miejsce rzuciła wszystko i podbiegła do najbliższego drzewa by z całej siły je kopnąć.
- Spokojnie dziewczyno. - Odezwał się nagle jakiś głos. - Co to drzewo Ci zrobiło. Widzę, że jesteś zła, ale jest wiele innych sposobów na to by tą złość wyładować i naprawdę drzewo nie jest jedynym rozwiązaniem.
- Na przykład. - Zapytała Hermiona z wyczuwalną kpiną w głosie.
Zza krzaków wyszedł posiadacz głosu. Był to średniego wzrostu chłopak z czarnymi włosami i zielonymi oczami.
- Na przykład rozmowa ze mną. - Powiedział spokojnie Regulus. - Ponoć laski czują się o niebo lepiej, kiedy doktor Snape się nimi zajmie.
- Regulus ja.. ja cie przepraszam, że musiałeś być tego świadkiem. - Wyszeptała dziewczyna.
Cała złość wyparowała. Jej miejsce zajął wstyd Nie mogła sobie wybaczyć, że ten chłopak zobaczył ją w takim stanie.
- No mów. - Zaczął chłopak. - Jak komuś powiesz to uwierz mi na słowo jest wtedy o niebo lepiej.
- Ale ja tak nie potrafię. - Hermiona nie umiała wygadać wszystkich swoich problemów właśnie poznanemu szatynowi.
- Dobra to będzie trudniejsze niż myślałem. - Powiedział Snape. - Muffliato. - Rzucił zaklęcie. - Krzyknij sobie.
- Co ?! - Zapytała z oburzeniem Hermiona.
- To co słyszałaś. - Odpowiedział. - Ja stąd idę, a ty sobie krzyknij. Zobaczymy się po południu w Pokoju Wspólnym, opowiesz mi jak było. - Chłopak wyszczerzył zęby i poszedł.
Brunetka chwilę biła się z myślami. Przecież jest na terenie szkoły. Ale koktajl złości, strachu i wstydu nadal musował jej się w mózgu, więc postanowiła zastosować się do rady Regulusa.
- RON DLACZEGO CIEBIE TU NIE MA !
- GINNY CZEMU MI TO ROBISZ !
- HARRY ZAUWAŻ COŚ !
- ŚLIZGONKO. - W tej chwili Hermionie prawie chciało się śmiać na myśl, że nie zna imienia tamtej dziewczyny. - PRZEPRASZAM ZA SWOJE ZACHOWANIE, ALE MNIE WKURZYŁAŚ.
Krzyczała tak jeszcze dobre pół godziny. Kiedy skończyła poczuła się wreszcie wolna od złych emocji.
Snape miał racje. Krzyk pomaga. Już miała iść do pokoju wspólnego, kiedy zauważyła kartkę z planem lekcji.
- O Boże. - Pomyślała. - Lekcje.
Podniosła pergamin.

9:00 - Transmutacja.
11:00 - Numerologia.
12:00 Numerologia
Przerwa obiadowa
14:00 - OPCM

Dziewczyna spojrzała na zegar. Wskazywał w pół do dziesiątej. Pędem rzuciła się do sali transmutacji z wrażeniem, że McGonagall ją zabije za spóźnienie. Po zrobieniu rachunku sumienia weszła do klasy.
Ku jej zdziwieniu na miejscu nauczyciela nie było dyrektorki tylko zupełnie inna osoba.
- O panna Granger . - Zaczęła kobieta. - Widzę, że łaskawie przybyłaś na lekcje. Siadaj minus pięć punktów dla Gryffindoru. - Dodała. - Jak mówiłam już innym uczniów, kiedy ciebie nie było nazywam się Yennefer Damater i jestem nową nauczycielką mugoloznawstwa, a dzisiaj przyszłam zastąpić panią profesor McGonagall.

[]* - Zmodyfikowany fragment artykułu z proroka codziennego.

2 komentarze:

  1. Yennefer? Serio? Rozdział bomba. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział pisałam wczoraj wieczorem (niecały) i nagle mnie tak naszło na diametralne zmiany w fabule :DD

      Usuń

Layout by Alessa