wtorek, 17 maja 2016

Rozdział 10

                 


- Uważam, że lekcja transmutacji z tą Damater nie była taka zła. - Powiedziała Ginny po skończonych zajęciach. - Przynajmniej było lepiej niż z McGonagall.
- Ginn. - Oburzyła się Hermiona. - Jak możesz tak mówić. Profesor McGonagall jest wykwalifikowaną nauczycielką, a ta babka zaczyna dopiero tutaj uczyć. - Dodała. - Jak możesz porównywać ich lekcje.
- Mówisz tak tylko dlatego, że Damater była dla ciebie nie miła. - Dogryzł dziewczynie Harry. - Nie mówię, że lepsza niż McGonagall, ale ... - Umilkł, kiedy zobaczył spojrzenie Weasley.
- Ale ? - Zapytała brunetka.
- Hermiono daj już spokój. - Jej przyjaciółka zaczynała się denerwować. - Nie wszyscy muszą cię lubić. - Dodała i pociągnęła Harry'ego do jakiejś pustej sali.
- Może rzeczywiście tylko mi się wydawało. - Pomyślała na głos niezbyt przekonana Hermiona.
- Wydawało co ? - Usłyszała zimny głos.
Za jej plecami stał Draco. Do jego piersi była przyczepiona odznaka prefekta. 
- O cześć, nie zauważyłam cię. - Przywitała się brunetka.
- To coś ciężko dzisiaj z tobą. - Powiedział blondyn. 
- Co masz na myśli ?
- Rano spóźniasz się na lekcje, teraz kłócisz się z wybrańcem, a w dodatku nie zauważasz mnie. - Zaśmiał się. - Czyżbyś zerwała z Weasleyem ? - Serdeczny uśmiech zastąpiło podejrzliwe spojrzenie. 
- Draco. - Zdenerwowała się dziewczyna.
- Spokojnie tylko żartowałem. - Zaczął się tłumaczyć chłopak.
- To wcale nie było śmiesznie. - Obrzuciła go lodowatym spojrzeniem i poszła do pokoju wspólnego.
- Malfoy ma racje. - Pomyślała. - Ciężko dziś ze mną.
Po drodze spotkała kilka osób. Niestety nie były to osoby, które panna Granger chciała zobaczyć. Nie znalazła wśród nich nawet Luny czy choćby tej dziewczyny na którą rano wpadła.
Kiedy doszła do pokoju wspólnego marzyła by w środku byli jej przyjaciele. Niestety na miejscu nie dość, że nie nie zauważyła nikogo przyjaźnie nastawionego to na horyzoncie pojawił się we własnej osobie Carlo.
- Granger, dlaczego się dzisiaj spóźniłaś ? - Warknął na dzień dobry.
- Po pierwsze jestem Hermiona, a po drugie nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. - Powiedziała dziewczyna.
Grimaldi zrobił się cały czerwony i odszedł w swoją stronę. Brunetka zaśmiała się w duchu. Przynajmniej Carlo nie zepsuje jej już bardziej tego dnia.

                                 

  Regulus miał dzisiaj całkiem niezły dzień. Opuścił kilka lekcji, postraszył paru pierwszorocznych, pocieszał smutną pannę. Prawdę mówiąc nie przypuszczał, że w Hogwarcie może być tak fajnie. Ojciec nie mówił mu zbyt dużo o szkole w której uczył. 
   Dziwiła go tylko reakcja uczniów, kiedy jego nazwisko było wyczytywane z listy na tych poszczególnych zajęciach na których się pojawił. Miał wrażenie dziwne wrażenie, że wszyscy się go boją. 
- Jakbym miał ich zaatakować. - Pomyślał, kiedy któraś z kolei osoba dostała czkawki na jego widok.
  Po skończonej kolacji udał się do pokoju wspólnego gdzie zgodnie z obietnicą miał czekać na Hermionę. 
- Regulus ! - Z przemyśleń wyrwał go głos z oddali. 
- Witaj mała, no i jak moje metody działają ? - Zapytał chłopak.
- Tak chciałam ci podziękować. - Powiedziała dziewczyna. - Ale nie po to przyszłam. Czy moglibyśmy porozmawiać w jakimś ustronnym miejscu ?
- Jasne chodź do mojej sypialni.
Regulus dzielił pokój razem z Harrym i Nevillem. Mimo, że chłopak nie miał tu takich luksusów jak w domu to i tak czuł się dobrze.
- Słucham o czym chciałaś ze mną porozmawiać ? - Zapytał.
- Ja wiem, że to może zabrzmieć bardzo głupio, ale. - Zaczęła Hermiona.
- Granger nie musisz się jąkać jeżeli chcesz się ze mną umówić. - Zakpił chłopak.
- Przestań ! - Zdenerwowała się. - To jest naprawdę ważne.
- No więc ? - Zaczął się już niecierpliwić Regulus. 
- No więc, jakby to powiedzieć. - Zmieszała się brunetka. - Och no dobrze. - Dodała widząc jego spojrzenie. - Czy twoim ojcem jest Severus Snape ?
    Chłopak nie spodziewał się takiego pytania. Myślał, że może Hermiona chce mu podziękować w jakiś szczególny sposób, a jej chodziło tylko o jedno. Jego ojca.
- Był. - Wysyczał przez zęby. - Jak zapewne się orientujesz umarł na wiosnę.
Nie obchodziło go, że jest w stosunku do niej nie miły. Pomógł jej, a ona gdyby nie jego przpomnienie nawet by mu nie podziękowała. Teraz zrozumiał, że brunetce nie zależało na przyjaźni z nim tylko na jego pochodzeniu.
- Regulus, ja przepraszam. - Zaczęła dziewczyna. 
- Głupia pewnie myśli, że tęsknię za ojcem. - Pomyślał.
- Wyjdź stąd. - Ryknął.
                             
   
     Minerva przebudziła się. Skroń jej pękała jakby ktoś uderzył ją mocno w głowę. W rzeczywistości niewiele się myliła. Zaklęcie drętwota działało podobnie. Tylko mocniej.
      Nauczycielka nie pamiętała nic z poprzedniego wieczoru. Kiedy wreszcie udało jej się otworzyć oczy, zobaczyła, że znajduje się tragicznej sytuacji. Była związana. Nie mogła się ruszyć w żadną stronę. Dodatkowo miała zakneblowane usta. Chciała przemienić się w zwierzę i uciec, ale to również jej się nie udało. Pozostawało czekać jej tylko na dalszy rozwój wydarzeń.
- Szefie, w Hogwarcie jeszcze się nie zorientowali. - Usłyszała Minerva. Chwilę później dwie postacie weszły do pokoju. 
- I dobrze, bardzo dobrze. - Odpowiedziała jedna z osób.
- Panie, jedna się obudziła.
To było ostatnie co usłyszała dyrektorka zanim trafiło ją kolejne zaklęcie oszołamiające.

2 komentarze:

  1. Co ty knujesz? Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja głowa jest jeszcze pełna niewykorzystanych pomysłów :DD

      Usuń

Layout by Alessa