niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 7

                                   




- Hermiono zabrałaś wszystko? - Zapytał Ron. - Kufer, różdżkę, Krzywołapa ?
- Tak, przecież pytałeś się już mnie o to milion razy. - Zaśmiała się dziewczyna.- Jak chcesz być pewny, że wszytko mam to po prostu pojedź z nami.
- Nie. - Chłopak pokręcił głową.- Mówiłem ci już. Nie zmienię zdania w ostatniej chwili.
Para spędzała prawdopodobnie ostatnie przed przerwą świąteczną chwile. Brunetka miała wsiąść do pociągu i pożegnać się z ukochanym na parę długich miesięcy.
- Pamiętaj, jeżeli tylko dowiem, że zaczynasz kręcić z kimś innym to... - Rudzielec żartobliwie pokręcił jej palcem.
- A jak ktoś będzie mnie podrywał ? - Zapytała figlarnie. 
- To osobiście tam przyjadę i porachuje mu kości. - Powiedział jej chłopak poważnym tonem. - Wiesz już kto jest nowym prefektem. - Zmienił temat.
- Nie, dopiero mam się dowiedzieć. - Oznajmiła.
- Hermiono pociąg odjeżdża za pięć minut, musisz już iść.
- Kiedy mogę jeszcze zostać z tobą przez ten czas. - Powiedziała z rozpaczą dziewczyna.
- Nie. - Ron pocałował ją i zniknął.
Dla innych takie zachowanie mogłoby się wydawać chamskie, ale ona wiedziała, że tak było dla nich najlepiej. Pomyślała, że ostatnio było za dużo tych rozstań . Kilka tygodni temu odnalazła rodziców, a teraz ich znowu musi zostawić. Co prawda teraz było inaczej. Pamiętali ją. Wiedziała, że byłoby jej łatwiej gdyby Ron był z nią, ale on się uparł. Z ponurych rozmyślań ocknęła się dopiero, gdy lokomotywa zaczęła odjeżdżać. Na schodki wskoczyła w ostatnim momencie. Miała już się kierować do przedziału Harry'ego, ale przypomniała sobie o tym, że przynajmniej połowę podróży będzie zmuszona przeczekać z innymi prefektami. Kiedy doszła na miejsce zobaczyła, że spotkanie się już zaczęło. 
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - Wymamrotała wchodząc do wagonu.
- Hermiono nic się nie stało. - Powiedział Teobias Fluff obecny prefekt naczelny z Ravenclaw. - Czekaliśmy na ciebie. No więc jak mówiłem w zamku zaszło wiele zmian i my jako prefekci będziemy musieli...
Dziewczyna rozejrzała się po osobach, niektóre znała, innych kojarzyła z widzenia. Ze zdziwieniem zauważyła, że nie ma nikogo ze Slytherinu. Hanna Abbot pomachała jej ręką, brunetka delikatnie się do niej uśmiechnęła. 
- Hermiono ? - Wyrwał ją głos Teobiasa. - Będziesz pracowała z Carlem. - Wskazał ręką na lekko wystraszonego chłopca z piątej klasy. - Jest najmłodszy z naszej grupy, więc liczę na to, że będziesz mu pomagała. 
Kiwnęła głową. Przysunęła się bliżej gryfona chcąc z nim porozmawiać. 
- Nie zbliżaj się tak do mnie. - Powiedział przemądrzale chłopak. - Regulamin pozwala siedzieć najbliżej 10 centymetrów koło innej osoby, a ty już znacznie przekroczyłaś ten limit. Będę musiał to zgłosić.
Hermiona pomyślała, że praca razem z nim nie będzie łatwym zadaniem. Czuła, że ten chłopak nigdy nie złamał żadnej reguły. 
- Okey, spokojnie wyluzuj stary. - Zaśmiał się Teobias.- Nawet my czasami łamiemy jakieś zasady.
- Tak, wyluzuje. - Powiedział sztywno chłopak, swoją postawą pokazując, że tego właśnie nie zamierza zrobić.
Brunetka spojrzała smętnie przez okno. Czekał ją ciekawy rok, nie ma co. Pomyślała, że jeszcze godzinę temu całowała się razem z Ronem, a teraz ? Będzie musiała pilnować korytarzy razem z panem Zasadą. 
Leniwie patrzyła jak rozpędzony pociąg mija kolejne kolejne pastwiska. Dawno już opuścili deszczowy Londyn. Pogoda zaczęła się zmieniać, a słońce, które właśnie wyjrzało za chmur zdawało cieszyć się życiem. Jego ciepłe promienie otuliły Hermionę jak koc,a ta nawet się nie spostrzegła, kiedy zaczęła ogarniać ją senność.
Tym razem, zamiast w korytarzu pojawiła się od razu na polanie. 
- Ciekawa odmiana. - Pomyślała dziewczyna. 
Kobieta, którą zawsze widziała w śnie, teraz stała sama. Zdawała się na coś czekać. 
W jednej chwili na niebie pojawiły się burzowe chmury, a trawa się wypaliła.
Przed kobietą pojawiła się czarna postać, jednak z pod czarnej maski widoczne były jasne włosy.
- Twój czas już minął Yennefer. - Powiedziała postać okrutnym i zimnym głosem.  - Manet Carcerem 
- Obiecuję, kiedyś cię znajdę... - Zdążyła krzyknąć kobieta, zanim w pierś trafiło ją zaklęcie. 
Zniknęła razem z prześladowcą. Niebo się rozpogodziło, a trawa znów miała swój zielony odcień. 
Zza krzaków wybiegła mała dziewczynka. Ta sama, którą Hermiona widziała w swoich poprzednich snach. 
- Mamo ? Maaamusiu ! - Dziecko się rozpłakało.
Nagle dostała w plecy jasnym promieniem światła i poleciała na ziemię.
- Panno Granger bardzo proszę już wstawać. - Usłyszała głos Carla. - Musimy zacząć robić obchód po pociągu.
- Cooo...coo. ? - Zapytała zdziwiona dziewczyna.- A tak obchód, zapomniałam. Który bierzesz wagon ? - Dodała.
- Chciałaś powiedzieć, jaki MY bierzemy wagon. - Powiedział chłopak. - Przecież w regulaminie pisze, że mamy razem chodzić przez pociąg.
- Carlo, a może ja bym sobie poszła do swoich przyjaciół ty do swoich i jakoś byśmy spędzili ten czas... osobno. - Hermiona miała jeszcze jakąś nadzieje.
- Nie, no co ty ?! - Oburzył się piątoklasista.
Dziewczyna zrozumiała, że jest zmuszona na jego towarzystwo. Nigdy nie wyobrażała sobie, że ktoś mógłby być tak nudny. Jej "kolega" rozmawiał tylko o sobie i tym jaki jest idealny, podkreślając, że ona Hermiona tak nie jest. W końcu, kiedy przechodzili obok przedziału jej przyjaciół nie wytrzymała.
- Carlo słuchaj muszę iść do toalety. - Bąknęła. - Nie nie jest to łamanie regulaminu. Prefektom też wolno korzystać z łazienki, kiedy potrzebują. - Dodała widząc, że gryfon chce coś powiedzieć.
- To ja tu na ciebie zaczekam.
- Nie, nie musisz. -  Przestraszyła się, że jej plan spali się na panewce. - Idź dalej, ja cię dogonię.
I jak tylko zobaczyła, że chłopak już jej nie zauważy wślizgnęła się do przedziału w którym siedziała Ginny z Luną i Harrym.
- O Hermiono dobrze, że już jesteś. Neville właśnie poszedł po ciastka. - Powiedział jej przyjaciel.
- Dobrze uciekłam ... on ... on jest okropny. - Wysapała dziewczyna.
- Kto ?! - Zapytała Ginny.
- Jak kto, kto ? Carlo. - Roześmiała się brunetka.
- Grimaldi ? Nie gadaj, że Grimaldi został prefektem. - Rudowłosej również udzielił się humor Hermiony.
- Nadal nie wiem o kim mówicie. - Powiedział Harry.
- Carlo Grimaldi, jego ojciec jest jakąś szychą w ministerstwie, a on sam zawsze się wywyższał. - Odezwała się milcząca dotąd Luna.
- Tego nie wiedziałam. - Powiedziała gryfonka. - Za to wiem, że on zna cały regulamin na pamięć. O nie.
Za oknem przedziału pojawił się we własnej osobie Carlo. Hermiona jak najszybciej schowała się za drzwi. 
- Nie widzieliście tu gdzieś Granger ?- Usłyszała jego głos.
- Nie, było jej tu. - Odpowiedzieli chórem jej przyjaciele.
- Nie o to się pytałem ruda. - Warknął i wyszedł z pomieszczenia.
Ginny już miała rzucić na niego urok, kiedy przyszedł Neville.
- Ej Ginn co ci takiego zrobiłem ? - Zapytał z uśmiechem i zajął miejsce obok Luny.
Dalsza podróż minęła im bez większych problemów. Śmiali się tylko z Hermiony, która chowała się za każdym razem, kiedy widziała Carla.
Pociąg powoli mijał kolejne pola i lasy. W końcu do ich przedziału wparowała jakaś dziewczyna i opryskliwym tonem tylko rzuciła.
- Za dziesięć minut będziemy na miejscu.
- Kto to ? - Zapytała Granger, kiedy tamta wyszła.
- Nie wiem, pewnie jakaś nowa. - Stwierdził Harry.
- Ale ona wygląda jakby była w naszym wieku. - Brunetka nie dawała za wygraną.
- Hermiono daj już spokój, może jest z innej szkoły i się przeniosła do nas. - Zakończył rozmowę Neville.
Kiedy wszyscy już wysiedli z lokomotywy, przed nimi pojawiły się magiczne powozy.
- Nigdzie nie widzę Hagrida. - Powiedziała Ginny.
- Nie martw się na pewno już wziął pierwszorocznych. - Powiedział Harry. - Albo znowu zaczął hodować sklątki tylnowybuchowe.
Cała czwórka parsknęła śmiechem i weszli do powozu. Hermionie brakowało Rona. W tym momencie na pewno rzuciłby jakąś uwagę na temat pupilków Hagrida. Szybko zapomniała o chłopaku, kiedy w karecie obok nich zobaczyła Carla. Był cały czerwony i sapał ze wściekłości. Gdy tylko ją zobaczył pogroził jej palcem i coś zawołał, ale brunetka tego już nie usłyszała bo ich powóz  przyspieszył.
- Co ? Znowu Grimaldi ? - Zapytała Ginny. - Współczuje ci tego. Gdybym ja miała go jako kolegę prefekta, natychmiast bym poszła do McGonagall o oddała odznakę.
- Jak ty mnie umiesz podnieść na duchu. - Odpowiedziała sarkastycznie Hermiona. 
Kiedy dojechali na miejsce, w drzwiach pojawiła się profesor Sprout.
- Witajcie uczniowie, za mną , za mną. - Krzyczałą nauczycielka.
Wielka sala była udekorowana tak pięknie i dziwnie jak zawsze. Przyjaciele  byli pod wrażeniem rozgwieżdżonego nieba na kopule. Hermiona zwróciła uwagę na stół nauczycielski. Pojawiło się dwóch nowych nauczycieli, kilku starych zniknęło. Profesor McGonagall chyba po raz pierwszy w historii siedziała na sztandarowym miejscu. Brakowało Hagrida i Flitwicka. Każdy uczeń zajął miejsce przy sztandarze swojego domu. W końcu nastąpiła długo oczekiwana przez wszystkich chwila. Do sali wszedł karłowaty profesor, a za nim gromada nowych uczniów. Ku zdziwieniu wielu w tej grupce znalazły się dwie wyróżniające osoby. Dziewczyna, którą spotkali w przedziale, a obok niej stał chłopak. Obydwoje mogli mieć po siedemnaście lat.  McGonagall położyła na małym krzesełku tiarę.
Tylko nowi nie wiedzieli co zaraz nastąpi. Cała reszta szkoły tylko czekała na to, aż kapelusz zacznie śpiewać.
Jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany, 
Choćbyś swą głowę schował,
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga,
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi,
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie,
Zamieszkać wam wypadnie,
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będzie snadnie,
A jeśli chcecie zdobyć 
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku do dzieła !
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie.*

Wszyscy zaczęli klaskać. Hermiona pomyślała, że po raz pierwszy od wielu lat tiara nie śpiewa o niebezpieczeństwie.
- Kiedy wyczytam nazwisko, niech ta osoba tu podejdzie i usiądzie.
Brunetka zauważyła, że nowi uczniowie są strasznie wystraszeni. Czy ona też taka była osiem lat temu.
- Sarah Mittwoch.
- Ravenclaw
Przy stole kruka rozległy się głośne oklaski. 
Po jakiejś pół godzinie profesor Flitwick skończył czytać. Na środku została tylko ta dwójka.
- W tym roku postanowiłam przyjąć dwóch uczniów, którzy dojdą do klasy siódmej.-Zabrała głos dyrektorka i przeczytała pierwsze nazwisko. 
- Rey Smith 
- Slytherin - Krzyknęła Tiara.
Dziewczyna poszła spokojnym krokiem do wskazanego jej stołu. W tym roku nie siedziało tam sporo osób. Hermionie brakowało widoku charakterystycznej blond czupryny.
Pozostał ostatni chłopak. Wysoki, muskularny z lekko zapuszczonymi czarnymi włosami i zielonymi oczami.
Kiedy profesor McGonagall czytała jego imię i nazwisko zaniemówiła.
- Regulus Sn..Sn..Snape.

Od autorki
Komuś się kojarzy Carlo Grimaldi z kimś ? Wymyślając nazwisko i imię, dopiero po półgodzinie pisania zorientowałam się skąd to wzięłam. Hah chyba nie powinnam była w to grać przed pisaniem. Cóż nie zdziwcie się w takim razie jak w następnym rozdziale pojawi się Ezio Auditore. Mam nadzieje, że czytało się przyjemnie. No i cóż jak na mnie to się dzisiaj rozpisałam :DD
  1. Manet Carcerem - Więzienie czeka.
  2. Piosenka tiary przydziału jest wzięta z książki " Harry Potter i kamień filozoficzny"

2 komentarze:

Layout by Alessa