-
Dobra gościu, jesteś niezły - powiedział Ron - Spójrz na minę
Hermiony, nabrała się, ale
teraz tak na spokojnie…
-
Ale co na spokojnie ? - niecierpliwił się Magnus – Właśnie
powiedziałem Ci, że jestem synem nordyckiego boga, a ty sobie z
tego żartujesz ?
-
… rozumiem, że ten miecz to jakiś rodzaj twojej różdżki, a ty
po
prostu...no nie wiem, jak to powiedzieć… z jakiego oddziału w
Mungu się zerwałeś ? - zapytał Ron, nie zwracając uwagi na
poprzednią wypowiedź Magnusa
Zaraz,
miecz ? Hermionie wydawało się , że się przesłyszała.
Spojrzała
jeszcze raz na oręż blondyna, ale ten wyglądał
normalnie. No
przynajmniej na tyle, na ile może wyglądać
normalnie taki miecz w
ich czasach. Rudzielec, również wyglądał
na zdziwionego. Otwierał
tylko usta, jakby chciał coś powiedzieć,
ale w ostatniej chwili
zmieniał zdanie. Tylko ten Magnus
wyglądał,
jakby fakt, że jego
miecz gada, był normalnym stanem rzeczy.
-
A.. Ale jak twój miecz..czy on właśnie coś powiedział ? -
zająknęła się Hermiona.
-
Właśnie, zapomniałem wam przedstawić Sumarbarndera –
powiedział
ze spokojem Magnus – Ja mówię na niego Jack.
-
Cześć wszystkim – przywitał się miecz
Hermiona
była pewna, że tego dnia
nic już jej nie zdziwi
(Hermiono, do jedenastu lat myślałaś, że
świat czarodziejski
istnieje tylko w bajkach, parę lat później
zostałaś zamieniona w
kamień.. nie przepraszam spetryfikowana,
a
i jeszcze zapomniałam
o roku włóczenia się z dwoma chłopakami, po to by zabić
nieśmiertelnego czarodzieja… ja bym na twoim miejscu nie
ryzykowała z takimi słowami )
-
Ja opowiedziałem wam o swoim pochodzeniu, a was proszę teraz
o mały
rewanż – powiedział syn „boga” - Zapraszam Was na
falafela,
mój kumpel robi świetne, a wy w tym czasie opowiecie
mi coś o
sobie, dobra ?
Czarodzieje
zgodzili się na ten układ. Hermiona chciała przy
okazji wyciągnąć
coś jeszcze z chłopaka, ale była pewna, że
Ronowi zależy
bardziej na tym by zjeść arabski przysmak.
-
Poczekaj
chwilę, my się Tobie nawet nie przedstawiliśmy –
zaczęła
dziewczyna.
-
Nie teraz, wolę nie ryzykować ponownym pojawieniem się
potworów,
albo pełnej pytań policji. Nie słyszycie ? Już tu jadą. -
po
chwili męczącej ciszy dodał – Chodźcie to tylko parę metrów
dalej.
W
rzeczywistości bar kolegi, Magnusa był trochę więcej niż „parę
metrów dalej”, ale trzeba przyznać, że opłacało się tu
przyjść.
Zamówione danie było aromatyczne i ciekawe w smaku.
Kiedy
skończyli jeść Magnus zapytał.
-
No to jak jest z wami ? Też macie boskich rodziców, albo
przodków
?
We
dwójkę opowiedzieli mu streszczenie swoich perypetii,
uzupełniając
ją co jakiś czas opisami czarodziejskiego świata.
-
Niesamowite – zaczął bostończyk – Czyli wystarczy tylko
machnąć tym waszym patykiem, powiedzieć kilka słów i bum
nowe
ubranie leży na stole ?
-
No nie do końca, ale chyba Ci tego teraz nie wytłumaczymy tak
jak
trzeba by było, a ty ? - powiedział rudzielec – Wierzymy już
w twoje pochodzenie, no ale jak to działa ? Masz takie same moce jak
ojciec, umiesz latać, zmieniać postać, jesteś nieśmiertelny ?
-
Nie, jako jego syn przejąłem tylko niektóre z jego zdolności.
Mogę przebywać w skrajnych temperaturach, używać jego miecza
i
parę jeszcze innych fajnych bajerów. A co do nieśmiertelności.
Moje moce to boska część mojej osobowości. Mam jeszcze
ludzką
cząstkę, po mojej matce. To dlatego ja i inni półbogowie
jesteśmy
śmiertelni.
Hermiona,
kiedyś zajmowała się mitologiami i pamiętała, że takie
osoby
nazywało się herosami.
Dobra,
słuchajcie nie wiem, jak wy, ale ja się troszkę śpieszę i
muszę
już uciekać – blondyn wykazywał już duże zmęczenie tą
sytuacją
– ogarniam, że wy również należycie do magicznego
świata, może
nie mojego, ale jakiegoś na pewno. Mam
nadzieje,
że kiedyś jeszcze się spotkamy. Kto wie, może przyjdzie
nam
kiedyś walczyć ramię, w ramię.
-
Magnus, to ile jest tych światów ? - zapytała szatynka
-
Ha dobre pytanie, bo noo, ja jestem dzieckiem Freja, mam
kuzynkę
córkę Ateny ( Grecja i te sprawy ) ona zna ludzi z
Rzymskiego obozu
i jeszcze słyszałem, o potomkach egipskich
faraonów . Plus do
tego dochodzi jeszcze wasza część świata.
Więc
trochę tego jednak jest. Nie zdziwiłbym się, jeżeli na świecie
są jeszcze dzieci innych mitologi.
-
Mam do was jeszcze taką prośbę, nie wspominajcie nikomu o
mnie i
moim życiu. Myślę, że Wanom nie spodobałby się większy
rozgłos
i to jeszcze mojego punktu widzenia. Żegnajcie czarodzieje
–
dodał po czym rozwiał się w mrok
Cześć
– zdążył się jeszcze pożegnać Jack.
Para
przez długi czas, milczała. Musieli dokładnie przeanalizować to,
co się dzisiaj stało. W końcu odezwał się Ron.
-
Woow, to było.. no przynajmniej dziwne. Rozumiem, że nie masz
ochoty wracać na nasz piknik.
-
Piknik jaki piknik – Hermiona z nadmiaru wrażeń zapomniała o
niespodziance swojego chłopaka. - Nie proszę wróćmy jeszcze na
trochę na dach. Mam ochotę na spędzenie z tobą jeszcze paru
miłych i przyjemnych godzin.
-
Skoro tak wolisz – uśmiechnął się Weasley i teleportował ich w
wyznaczone miejsce. Na kocu, gdzie wcześniej siedzieli, teraz
pojawiło się radio, z którego teraz leciał przebój Celestyny
Werbeck „ Kociołek pełen miłości” . Młodzi zaczęli się
całować.
Po paru minutach Ron zdjął swoją kurtkę i okrył nią
ramiona
Hermiony. Zauważył, że jego wybranką jest bardziej
zamyślona,
niż zwykle. Miał racje. Czarownica myślała o tym co
dzisiaj
usłyszała. O tych innych światach. Była ciekawa czy los
jeszcze
kiedyś postawi na jej drodze Magnusa, lub innych półbogów.
Dziękuje, za wszystkie miłe komentarze pod ostatnim postem,
to naprawdę bardzo pomaga w pisaniu. Nawet nie macie
pojęcia ( a może macie), że taki mały komentarz, a naprawdę
zmienia podejście człowieka do tego wszystkiego. Jeszcze raz
życzę wam supermegafajnej (wiem, że nie ma takiego słowa,
ale csii) Wielkanocy, no i zapraszam do komentowania
Mam nadzieję ze Magnusa albo kogoś innego takiego jeszcze wpleciesz od czasu do czasu bo bardzo fajnie wygląda. niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńDzięki, za pozytywną opinie. Jeżeli w przyszłości pojawią się takie wątki, to raczej w miniaturkach niż rozdziałach ;)
Usuń