-
Ja no … uch nie wracam do Hogwartu. – Ron szybko wypowiedział te
słowa, jakby bał się, że mogą go poparzyć.
Wszyscy,
spojrzeli się na panią Weasley, która zachowywała się jakby do
niej nie dotarły jeszcze te słowa. Zamiast niej odezwała się
Ginny
-
Czyli po prostu olewasz sobie nas i jedziesz na wieczne wakacje ?
-
Ginny ! - Zareagował Harry
- No
co, mówię mu tylko prawdę, myślałam, że nauczył się czegoś
przez ten rok !
-
Tak, Ginny nauczyłem się, nauczyłem się właśnie tego, że
niczego nie można być w życiu pewnym. – Ron pozostawał jakoś
dziwnie spokojny. – Bo kto mi zagwarantuje, że po szkole będę
miał pracę ? Nikt, no właśnie. Poza tym ja mam już, pewien
pomysł. Tylko musicie dać mi trochę czasu.
Ginny
wyszła razem z nadal milczącą panią Weasley. W pokoju został już
tylko Harry, z ojcem Rona, on sam i Hermiona. Sama miała do tego
mieszane uczucia, niby również nie rozumiała pomysłu Rona, ale gdzieś
tam wiedziała, że będzie to dla niego dobre. Przez chwilę była
trochę zdziwiona własną reakcją, myślała, że wybuchnie tak jak
Ginny, ale ona zachowała kamienny spokój.
-
Synu czy zdajesz sobie sprawę, z tego, że bez wykształcenia
praktycznie zostajesz z niczym ? - Zaczął Pan Weasley.
-Tato,
ale ja mam już pomysł, no tylko jak już mówiłem muszę to
przemyśleć.
Pan
Weasley tylko westchnął i wyszedł, a za nim poszedł Harry.
-No
to nie ma co , teraz to ja będę kozłem ofiarnym w tej rodzinie. – Zaśmiał się ponuro rudzielec.
-
Rozumiem cię .– Powiedziała po chwili milczenia Hermiona.
-
Hermiono ja wiem, że ty chcesz, żebym ja tu został i dalej się
edukował, ale ja… zaraz… powiedziałaś, że mnie rozumiesz ? - Zapytał zdezorientowany.
-
Tak, Ronaldzie, jeszcze nie do końca, ale powiedzmy, że zaczynam
akceptować. – Delikatnie się uśmiechnęła. – ale masz mi
powiedzieć o co ci chodzi.
-
Jesteś cudowna. – Rozpromienił się. – No więc, wymyśliłem
sobie, że zacznę, prace razem z moim bratem w Magicznych Dowcipach
Weasleyów. Bo przecież ten sklep to jest masa forsy, mógłbym za
to przeżyć i jeszcze utrzymać rodzinę.
-
No dobrze akceptuje. – Zaczęła się śmiać Hermiona – Uważam, że jest to świetny pomysł.
Nawet
nie zauważyła, kiedy Ron do niej podszedł. On tylko spojrzał na
nią i pocałował, ale nie tak jak wcześniej. Tym razem było to
coś innego, coś czego Hermiona nie potrafiła nazwać,
dodawało jej to energii i miłości, której tak potrzebowała.
Czuła się wspaniale. Kiedy skończyli Ron, złapał ją za
podbródek i spojrzał jej tak głęboko w oczy, że przeszedł ją
dreszcz. Później się już tylko śmiali, szczerze, bez kłamstw i
oszustw. Był to bowiem śmiech pełen miłości. Wtedy do pokoju
wspólnego weszła rodzina Rona, chłopak złapał ją za rękę i
zaprowadził do rodziców.
-
Mamo, tato ja wiem, że nie popieracie mojego pomysłu, ale ja mam
plan i to całkiem dobry, ponieważ … - Nie zdążył dokończyć,
Pani Weasley, przytuliła go jak nigdy i powiedziała.
-
Nie ma problemu, syneczku nie ma problemu, ale chcemy byś wiedział,
że razem z tatą popieramy każdą twoją decyzję .
-
To dobrze bo widzicie, chciałem zostać barmanem w Pod Świńskim
Łbem – uśmiechnął się
-
COOO ? - Pani Weasley zaczęła żałować swoich słów
-
Spokojnie mamo, ja tylko żartowałem, tak naprawdę chciałbym
zacząć współpracę z Georgem. – Spojrzał pytającą na brata.
-
Jasne, nie ma sprawy. – Ten wyszczerzył zęby.
Rudzielec był szczęśliwy i mimo spojrzeń całej rodziny, pocałował Hermionę jeszcze raz. A ona znowu była w siódmym niebie.
Dzisiaj krótszy rozdział, ale chciałam, zakończyć (na razie) sprawy w Hogwarcie. I pamiętaj
Komentujesz=motywujesz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz